Obserwatorzy

sobota, 28 lutego 2015

Vintage Romance kontra Flawlees - porównanie


Witajcie!

Tak jak obiecywałam zapraszam na post w którym będę porównywać dwie paletki.

Podlinkowałam Wam nazwy, bo pisałam o każdej z tych paletek osobno.

Jeżeli jesteście ciekawi jak te cienie mają się do siebie to zapraszam do przeczytania krótkiej notki :)



Tak prezentują się obie paletki.


 Flawlees jest stosunkowo nowa, więc w stanie idealnym.
Niestety, właśnie zaliczyła upadek z wysokości stołu. Na szczęście jest w nienaruszonym stanie.
(Czyli dosyć odporna na wstrząsy :) )

  Vintage Romance jest już u mnie kilka miesięcy i niestety zaliczyła upadek,
 po którym jeden z cieni się wykruszył. 
Reszta ma normalne ślady używania :)
Popsuło mi się zamykanie.
 Jednak nie przeszkadza mi to, ponieważ jest mi lepiej ją trzymać w ręku gdy robię makijaż :)

Na zdjęciu powyżej zaznaczyłam literkami,
 które cienie dopasowałam do siebie kolorystycznie i będę porównywać. 
Myślę, że będzie Wam łatwiej odnaleźć poszczególne pary cieni  :)

Przechodzę do cieni ...
Jako pierwszy będę wymieniać Sleek a drugi to Flawlers

*********************************************************************************

A.   (Meet in Madrit i Golden Night)

    &   


Obydwa cienie mają fajną kremową konsystencję jednak różnią się odcieniem.
Sleek ma chłodniejsza/jaśniejszą barwę, Flawlees natomiast jest imitacją złota.
Na pierwszy rzut oka wydawały się takie same, jednak jak przyjrzeć się im z bliska widać różnice.
Ten pierwszy jest satynowy natomiast w drugim odnajduję delikatne drobinki.

*********************************************************************************

B.  (Court in Cannes i Lowlite)

     &  


Obydwa cienie są satynowe jednakowej konsystencji i blasku.
Sleek jest odrobinę ciemniejszy i po roztarciu na palcu to właśnie on się bardziej gładko rozprowadził. 
Jego pigmentacja jest bardziej wyrazista.

******************************************************************************

C. (Romance in Rome i Blue Stars)

   &    


Już w paletkach widać różnicę. 
Romance in Roma jest bardziej satynowy i kremowy, natomiast Blue Stars wydaje się być sypki matowy ale jednak z drobinkami.
Po roztarciu na palcu widzę, że ten pierwszy pięknie się rozprowadza . 
Jest satynowy z granatowo-fioletową poświatą,
Blue Stars po roztarciu nie stracił na intensywności w miejscu gdzie został nałożony na palec. 
Można powiedzieć że dosyć opornie oddał poświatę koloru. W przybliżeniu sprawia wrażenie jakby to był czarny cień z mikro drobinkami ciemnego granatu.

********************************************************************************

D.  (Marry in Monte Carlo i Red night)

    &    


Dwa satynowe cienie . 
Marry in Monte Carlo jaśniejszy, delikatniejszy fiolet wpadający w róż.
Red night bardziej intensywny powiedziałabym miedziany. 
( zdjęcie nie oddaje rzeczywistego koloru)
Bardzo fajnie się rozprowadza, ma kremową konsystencję.
Dwa zupełnie inne kolory w praktyce.

*********************************************************************************

E. (Love in London i Black Tie)

    &   


Obydwa cienie są matowe z drobinkami.
Jak widać Black Tie ma więcej blasku i w rzeczywistości czerń jest bardziej intensywna.
Porównując te dwa cienie muszę przyznać że Flawlees wygrywa. 
Dużo lepiej się rozprowadza i jest bardziej wyrazisty.

*********************************************************************************

F.  (Propose in Prague i Pure chocolate , Smudge)


 

Od razu widać że to zupełnie inne brązy. 
Ale postanowiłam je uwzględnić gdyby ktoś miał wątpliwości.
Propose in Prague jest bardzo delikatnym, jasnym, ciepłym brązem wpadającym delikatnie w róż. 
Mimo tego że jest matem ma dosyć kremową konsystencje i nie osypuje się ani nie pyli.
Podobnie jest z Pure chocolate. 
Ma fajną konsystencję, jest kremowy o intensywnym chłodnym czekoladowym kolorze.
Dosyć dobrze się rozprowadza i nie osypuje.
Ostatni to Smudge.  
Niby mat, ale jednak po rozprowadzeniu na palcu pozostawia delikatne satynowe wykończenie.
Mam wrażenie, że kolor całkowicie ginie a pozostaje sam blask.
Nie wiem czy lubię taki efekt? Raczej nie!

*********************************************************************************
                                                    G.  (Pretty in Paris i Silver Smoke)

    &     


Sleek jest jaśniejszy i bardziej satynowy od swojego kolegi.
 Ten drugi też satynowy ale ciemniejszy i odnajduję w nim mikro drobinki.
Obydwa cienie mają przyjemną kremową konsystencję i rozprowadzają się z jednakową lekkością.

********************************************************************************

H.  (Vow in Veniceto i Burgandy Nights)


     &    


Ostatnia para cieni w moim zestawieniu. 
Pierwszy to piękny, przygaszony fiolet o kremowej konsystencji i satynowym wykończeniu.
Drugi też satynowy bardziej miedziany odcień fioletu.
Wiem, że mieszanka kolorów jaką podaję wydaje się być dosyć dziwaczna. 
Ale patrząc na niego odnajduję  wszystkie te kolory.
Tutaj na zdjęciu wydaje się być fioletowy, ale na żywo (uwierzcie mi) to bardziej miedź.
*********************************************************************************
Podsumowując :
Cienie w obydwu paletkach wydają się być podobne jakościowo i kolorystycznie. 
Oczywiście jak się wczytacie w mój post, to zauważycie subtelną różnice pomiędzy poszczególnymi cieniami.
Sleek jest już u mnie jakiś czas i znam tą paletkę doskonale. 
Sprawdziła się wiele razy, a makijaż mnie nigdy nie zawiódł.
Jeżeli chodzi o Revolution to jeszcze nie znamy się tak dokładnie.
Myślę, że jak ją bliżej poznam to będę mogła się nią cieszyć.
Trzeba na prawdę po testować te cienie żeby wiedzieć jak ich użyć. 
Tak na przykładzie brązu Smudge... 
Niby matowy brąz a może człowieka zaskoczyć niechcianym blaskiem. 
Nie lubię takich niespodzianek!


Nie jestem w stanie określić która paletka wygrywa ten "pojedynek".
Może Wy wyciągniecie jakieś wnioski?


6 komentarzy:

  1. nie pomogę w rozstrzygnięciu, bo zupełnie nie znam kosmetyków revolution. za to sleeka lubię i to jest jedna z moich ulubionych palet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba też skłaniam się ku paletkom Sleek...

      Usuń
  2. Szczerze powiem, że i z jednej paletki i z drugiej mi się podobają:) Ale jak patrzę na konsystencję cieni to chyba te z Flawlees będą się bardziej osypywać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przetestowałam Flowlees na tyle żeby stwierdzić, która bardziej się osypuje .

      Usuń
  3. Powiem szczerze, że sama nie wiem, kto wygrywa ten pojedynek. Cena podobna, ale za to o ile więcej odcieni mamy w paletce MUR... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tylko jedną paletkę Sleek i jakoś ta firma mnie nie zachwyca. Wolę MUR :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj . Każdy Twój komentarz sprawi mi wiele radości. Z chęcią zajrzę na Twój blog jeżeli tylko zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) Pozdrawiam